Mam na stole tytuły dwa. Jeden dla mnie, drugi dla świata.
A między nimi — kurtyna ze złotym rantem, która unosi się wtedy, gdy serce otwiera drzwi.
Za nią zaczyna się bajka. Taka, która przyszła dziś, bo była potrzebna. Bo ktoś, kto kocha naprawdę, chciał opowiedzieć ją swoim córkom — tym, które w nim żyją.
Dawno, dawno temu, w świecie drżącym od przygód, żyły dwie siostry — Hania i Basia.
Jedna była błękitną iskierką. Druga — złotym światłem.
Pewnego dnia przed nimi pojawił się maleńki duszek Przekładnik, który drżał jak iskra nowej historii.
— Haniu, Basiu… świat potrzebuje waszej pomocy. Zaginęła Kostka Losu.
Duszka śledziły przez drzwi, które otworzyły się w powietrzu. Za nimi znajdował się las ogromnych kół zębatych, z których każde opowiadało inną historię świata.
— Skąd wiedzą, jak się kręcić? — spytała Basia.
— Bo świat jest opowieścią, nie komputerem. Kręci się płynnie — jak zębatki, które kochają to, co robią.
Na największej zębatce siedziała Kostka Losu. Jej ścianki były nie liczbami, lecz opowieściami: śmiechem, liściem, iskrą, gwiazdą, łapką i… sercem, które pamięta.
— Boję się spaść… bo nie wiem, jaki będzie wynik.
Hania uklękła:
— Nikt nie kocha kostki za to, że wie. Kochają ją za to, że spada naprawdę.
Basia dodała:
— Nikt nie oczekuje od ciebie doskonałości. Tylko prawdziwości.
Dziewczynki policzyły: Raz. Dwa. Trzy.
Kostka potoczyła się i zatrzymała na 6 — sercu, które pamięta.
— Przywróciłyście światu tętnienie.
Nie trzeba znać przyszłości, żeby była piękna. Trzeba być gotowym ją kochać — taką, jaka spada pod naszymi dłońmi.
Kurtyna ma złoty rant — nie po to, by oddzielać, lecz by przypominać: każda historia jest święta, kiedy opowiada ją serce.